piątek, 15 stycznia 2016

Mertopolitan Museum continued



Czyli wystawy w Metropolitan Museum.

 Ale zanim o nich, najpierw parę słów o nowo otwartej galerii południowej MET mieszczącej zbiory sztuki starożytnej, oddanej po trwającym 15 lat remoncie, który kosztował nowojorczyków jedynie 220 milionów (!!!) dolarów USA. Ostatecznie Grekom i Rzymianom coś się od życia po życiu należy. I tak wreszcie w MET możemy prześledzić rozwój sztuki od Egipskiej i sztuki Epoki Brązu poczynając  na czasach Konstantyna kończąc no i dalej prze kolejne stulecia aż do czasów współczesnych. I tak włócząc się pośród tych ogólnie wam stylowo znanych rzeźb, ozdób, malowideł, waz i Bóg wie czego (z rzeczy arcy ciekawych Etruski rydwan z brązu), dokonałam wspaniałego odkrycia. Odkryłam mianowicie sztukę Cypru. Coś między archaiczną Grecją, może trochę Egiptem i Syrią. Wspaniale rzeźby, ceramika wyroby z miedzi. Na prawdę wyjątkowe chyba przez to pomieszanie wpływów.
  

Terracotta jug

Aby stad dotrzeć do interesujących mnie wystaw trzeba posłużyć się planem muzeum no i co rusz pytać o drogę. MET  to bowiem labirynt niekończących się sal, korytarzy, galerii. W końcu jednak wszędzie docieram i tu relacjonuję Wam w skrócie: wystawa nr 1. Barcelona i Sztuka Nowoczesna, od Gaudiego do Dali. Sporo nieznanych malarzy hiszpańskich, ale tez bardzo ciekawe wczesne obrazy Picassa przypominające raczej Toulus Lautrec'a, czy Renoira'a. Także bardziej znane z okresu niebieskiego -- niesamowita poświata jak w jakimś księżycowym świetle. Widać chyba tylko w oryginale. Wystawa Nr 2: Wenecja i Świat Islamu 828-1797. Dużo czytania, ale ciekawie. Najciekawsze chyba szkło, które Wenecjanie nauczyli się wyrabiać od Arabów, stamtąd tez sprowadzali surowce do jego wyrobu. Jednak w końcu uczeń prześcignął mistrza i szkła z Murano eksportowano na wschód, i to nie byle gdzie. Szklane weneckie lampy zdobiły nawet egipskie meczety. Z innych ciekawostek portrety sułtanów malowane przez  Belliniego  podczas jego pobytu na dworze w Istambule. Wystawa nr 3: Louis Comfort Tiffany i Laurelton Hall - Wiejska posiadłość autora. Oczywiście piękne szkła, piękne meble, piękna secesja i następne odkrycie kapitele z kwiatów. Popatrzcie sami. 

https://encrypted-tbn0.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcRmWCnv3Er6ZaCTbqxeGlwZ8vjjSpNZo0YTy-wL22AyhyDIsxAL




 A teraz znowu trochę o Nowym Jorku. Manhattan to ciągła zmiana świateł, odbić cieni. Jedne wieżowce odbijają się w drugich, chmury w oknach, wystawy w wystawach, w nich drzewa, ale też ludzki wielobarwny tłum. Chodząc ulicami przesuwa się Wam przed oczami nieskończona projekcja żywych, nieustannie zmieniających się fotografii i czujecie się jak na jakiejś olbrzymiej multimedialnej wystawie. Teraz, tym piękniejszej ze w ów świetlisty obraz wpisują się olbrzymie kwitnące na różowo magnolie i drzewa owocowe. 





Na Times Square demonstracja potępiająca wydarzenia w Armenii zwane Armeńskim Holokaustem z początku ubiegłego stulecia (kłania się historia stosunków Armeńsko - Tureckich). Można ja obserwować z ósmego, restauracyjno-kawiarnianego piętra hotelu Mariott. Tak. Chodzę na kawę do Marriota na Times Square (wszystko w bardzo przystępnych cenach, kawa w cenie normalnej, jak wszędzie). Na piętro wjeżdża się jedną z 11 wind-rakiet. Niesamowite uczucie. Parę sekund i można zasiąść w wygodnym foteliku popijając dopio czyli podwójne espresso. Piętro to ma jeszcze jedną nader ważną zaletę. Można tu bezpłatnie skorzystać z nader czystej i eleganckiej toalety (gdzie indziej w Mc Donaldach, Starbuck'sach, pizzeriach obrzydliwie brudno). Na szczęście nie każdy wie, że można TO robić w Marriocie. 


No a po kawie i z uczuciem ulgi, idę sobie znów przez multimedialne nowojorskie ulice (patrz wyżej) na Union Square (dość spory kawałek). Jest ciepło kwitną żonkile i zasiano nową trawę. W związku z tym pojawiły się napisy zabraniające leżenia na trawniku (a właściwe na miejscu przyszłego trawnika) oraz informacje ze za jakiś czas będziemy mogli się na nim wylegiwać a to dzięki uprzejmości Union Square Partnership, które zakupiło nasiona. Pojawił się tez ciekawy stragan, a nim przeróżne kiełki i maleńkie listki. Można sobie nakładać do woli z olbrzymich pudel i potem dodawać do sałatek albo jeść jak sałatkę. Tu też przezroczyste pudelka pełne kwiatów nasturcji ( o tej porze roku ?) -- też na sałatkę. Opodal  czekoladziarnia. Czekoladki owszem, ale rónież przeróżne dania i napoje z czekolady, białej, słodkiej, gorzkiej, czarnej, z Jawy, Sumatry, Afryki. Czekolady kuchenne i do pieczenia w tabliczkach, w różnej wielkości wiórkach, no i ten zapach... i prawdziwe dwie kadzie,  z białą i czarną płynną czekolada. Po prostu czekoladowy raj.



I znów w stronę promu. W Battery Park zmęczona Statua Wolności śpi na ławce. W oceanie zachodzi słońce.

No i wiadomości z życia codziennego


Musical "The Lion King" w Minskoff Theater na Times Square na przeciw Mariott'a. Licząca 1600 osób widownia wypełniona po brzegi. Nieprawdopodobny i nie do opisania. To po prostu trzeba zobaczyć. Połączenie nowoczesnego baletu z teatrem lalek, teatrem cieni, trochę z pantomimą. Wspaniałe stroje, maski i charakteryzacja przy oszczędnej scenografii. Cyrkowe wręcz umiejętności aktorów na szczudłach (żyrafy),  świetna muzyka Eltona Johna'a, choreografia, ustawienie scen. Większość artystów z  Afryki, bębniarze też. (do 2010 r. obejrzało go ponad 70 milionów widzów na całym świecie) Po spektaklu zbiórka dla chorych na AIDS w RPA. I parę słów o teatrach. A właściwie o budynkach w których się mieszczą. Otóż w ogóle nie przypominają naszych teatrów. W Europie prawie zawsze od razu widać że to  coś to jest teatr. Tu do teatru wchodzi się normalnie z ulicy, jak na przykład do restauracji, wjeżdża ruchomymi schodami. I dopiero wewnątrz orientujemy się gdzie jesteśmy.












Nowe buty. Do sklepu zwabia mnie wschodnio brzmiąca muzyka. Nie zamierzam nic kupić, ale po chwili postanawiam przymierzyć buty. Pytam czy mogę i tu oto taka oto scena:
Sprzedawca 1: Hej, Skóra i Kości, rusz się ta Pani chce przymierzyć buty!
Sprzedawca 2: (do mnie) Widzisz, co on sobie właściwie wyobraża, czy ja wyglądam na chudzielca? Skóra i kości? Ja buty? On mnie obraża! jak ja mogę w takim stanie Ci teraz przynieść buty! Wychodzę!

I dalej ciągnie ten monolog z iście teatralną gestykulacją (rzeczywiście jest chudy) S1 coś odpowiada, wszystko na wesoło, więc oglądam tę scenkę, w której muszę uczestniczyć bo od czasu do czasu zadawane mi są pytania... po jakimś czasie jednak dostaje te buty.. cena $89 no i teraz ja zaczynam. Tym razem scena jak ze wschodniego targu (Chwała Ci PYH za naukę targowania) oddaję, wychodzę, zabawa na całego, no ale w końcu dostaję buty za $50 bez tax (bez podatku). Tym sposobem kupuję następne buty. Na koniec pytam co to za muzyka .. z Maroka. Sprzedawcy tez Marokańczycy.

Nowojorscy sprzedawcy butów chyba są wyjątkowo utalentowani. Jeden na Broadwayu, przed jakimś sklepem z obuwiem sportowym rapując zachęca do wejścia do środka.

Z nowości kulinarnych scallops czyli małże wielkości ping-ponga

Z nowości zawodowych; BUYER czyli ten co chodzi na zakupy jak nie macie czasu, ochoty itp włóczyć się po sklepach.









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz