Będzie się przewijał
przez cały czas... Tym razem hotele i rezydencje.
Z terminalu promu
jest bardzo blisko do World Trade Center. Dlatego stacja metra długo była nieczynna. Autobus wahadłowy dowoził nas do najbliższej czynnej stacji. Dzisiaj podróżuję metrem. Stacje są rożne. Zejścia na perony w większości odstraszające. Linie na Manhattanie wykładane białymi kafelkami. Niektóre przystanki już o charakterze muzealnym.
Na większych ornamenty z mozaiki. Gdzieniegdzie współczesne rzeźby ceramiczne nawiązujące do starego wystroju. Najładniejsza i największa chyba stacja pod Times Square. Tu są nawet sklepy.
Na większych ornamenty z mozaiki. Gdzieniegdzie współczesne rzeźby ceramiczne nawiązujące do starego wystroju. Najładniejsza i największa chyba stacja pod Times Square. Tu są nawet sklepy.
Przystanek 1.
Róg ulic 71 i 72 i
od razu rzuca się w oczy piękna fasada Dorilton House z 1902, krytykowana za
barokowy horror vacui i eklektyzm z czym nie bardzo można sie zgodzić. Budynek
bowiem jest urzekająco wytworny. Powiedziałabym pałacowy. Mieszkali tu muzycy i
kompozytorzy bo są tu dźwiękoszczelne ściany. Na rogu 71 i 72
kupuje za 75 centów hot doga reklamowanego jako najlepszy w mieście (dobry ale
strasznie słony) i idę w stronę Central Parku do the Dakota. Po drodze zaglądam
do Le Pain Quotidien Cala
masa pysznego, pachnącego chleba i czegoś do chleba (łącznie z winem, bo przecież wino i chleb). Siedzi się przy wspólnych wielkich stolach żeby można
było pogadać z sąsiadem bez skrępowania. Atmosfera francuska, ale sieć podobno
pochodzi z Belgii. Ślicznie. W końcu docieram do Dakoty. Dakota to
budynek starszy, z końca XIX w. Niemiecko-hanzeatycki renesans przeniesiony na
grunt amerykański. Tylko sześć pięter i wysokie poddasze. Piękna brama. Po obu
jej stronach płoną prawdziwe gazowe latarnie. Po lewej elegancka budka portiera
(oczywiście w liberii), który niestety nie wpuszcza nikogo na dziedziniec.
Tu mieszkał i tu został zastrzelony John Lenon. Yoko Ono do dzisiaj spotyka się tu z duchem swojego zmarłego męża, który od czasu do czasu zagląda do Dakoty i pobliskiego Central Parku by przycupnąć na ławeczce obok swojego pomnika. Tu mieszkał Paul Simon, Sting i wiele innych wielkich..Tu rozgrywała się akcja Rosemary Baby. A ta dziwna nazwa? Gdy budowano Dakotę było tu pustkowie, tak odlegle jak obszar zamieszkany przez Indian Dakota. Indianin do dzisiaj strzeże budynku, niczym bodyguard, ze szczytu, od ul. 72.
Przystanek 2
Ul. 23. Chelsea
Hotel. Tu Cohen zakochiwał sie w Janis Joplin, a Dylan Thomas umierał po wypiciu 18 szklanek
whiskey w pobliskiej White Horse Tavern.
Tu któryś z członków Sex Pistols zadźgał swoja dziewczynę na śmierć. Tu
mieszkali Edith Piaf, Bob Dylan, Jimi
Hendrix i … łatwiej byłoby chyba powiedzieć kto nie mieszkał. Tu Luc Besson kręcił Leona Zawodowca, a Andy Warhol słynne Chelsea Girls. Wspaniała czerwonawa fasada niestety przysłonięta rusztowaniem. Widać jedynie kute balustrady balkonów. Przez bardzo nie reprezentacyjne szklane drzwi
w poobijanej aluminiowej ramie wchodzę do środka. Oglądam obrazy. Szukam słynnej windy, która połączyła Cohena i Joplin. W recepcji gra radio. Ktoś śpiewa.. słucham.. ale to nie radio. To recepcjonista śpiewa do płynącej z radia muzyki. Patrzę na niego okrągłymi ze zdziwienia oczami. On czy radio?.... Nie
ON! Rozglądam się jeszcze chwilę. Gdy wychodzę podbiega do mnie śpiewający
recepcjonista. Dostaje wizytówkę i zaproszenie .. widocznie wyglądam na artystkę. Może tam kiedyś zamieszkam
Co ciekawe hotel ten
zbudowano pod koniec XIX w jako coś w rodzaju spółdzielni mieszkaniowej – domu
na wynajem mieszkań. Do dzisiaj ma stałych mieszkańców wynajmujących
apartamenty przez lata. Podobno najciekawsza jest gejowska para pisarzy…
Niedaleko Chelsea
Hotel 8 Avenue zamknięta. Ustawiono na niej rożne etniczne stragany. Można
kupić afrykańskie koszyki i meksykańskie ponczo, jakieś koraliki z Azji. Można
tez zjeść pop corn (pęknięte ziarenka wielkości 3 naszych ziarenek)
prażony w kotle (dosłownie!!!!). Co za zapach!! Można też skosztować francuskie
crepe, tajskie soki i owoce, greckie gyros, itp… Wszystko chyba dość brudne, ale wszyscy jedzą… pewnie
pyszne. Zaraz obok prawdziwa francuska cukiernia. Na ciastka nie mogę się napatrzeć.
Przystanek 3
Madison Square. Na
nim Park. W nim nowoczesne rzeźby i jakaś wystawa. Niedaleko jeszcze jeden
hotelik. Gershwin Hotel. Z fasady sterczą ni to kły ni wielkie krople ni to
lampiony. Od razu robi sie artystycznie. Wejście takie same jak
do Chelsea. W środku bardziej przestronnie i chyba bardziej elegancko, ale też
chłodniejsza atmosfera. Właściciele wspierają artystów i dzieci bo, jak
twierdzą, bez nich świat bylby nudny. Więc artyści zerknijcie tutaj bo moze cos
skorzystacie http://www.gershwinhotel.com/english/gershwin_air_app.pdf
Takich miejsc tu
jest bardzo wiele….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz